Ostatnio odwiedziło mnie sporo osób, które odżywiają się tak jak większość Polaków – czyli głównie jedzą mięso, czasami ryby. Przy tej okazji wrócił temat – osoba jedząca mięso w domu wegetarianina. Wielu wegetarian/wegan zastanawia się, jak ma się zachować w takiej sytuacji i jakie podawać posiłki? Czy mamy teraz iść do sklepu i kupić krwisty befsztyk, a potem usmażyć go na patelni, na której do tej pory smażone były tylko marchewki? To spory problem dla osób odżywiających się wegańsko czy też wegetariańsko. Sama doświadczyłam tego wielokrotnie, odwiedzając znajomych wegetarian w czasach, kiedy ze względów zdrowotnych musiałam jeść mięso. Reakcje były zróżnicowane, ale zazwyczaj kończyło się na tym, że musiałam jeść to, co podała gospodyni, najczęściej były to warzywa gotowane ze strączkowymi lub z tofu, i nawet nie mogłam włożyć do ich lodówki wędlin, które zakupiłam. Był to prawdziwy sprawdzian gościnności i niestety z niektórymi osobami już się tak nie przyjaźnię, ponieważ nikt nie chce się czuć jak trędowaty tylko dlatego, że je mięso, a przecież czasami musi, jak np. Azjaci, którzy ze względu na specyficzny metabolizm muszą jeść mięso, gdyż inaczej chorują.
Ja pojmuję gościnność trochę inaczej – kieruję się zasadą tybetańskiej gościnności, co oznacza, że gość jest ważniejszy ode mnie i w związku z tym staram się, żeby każdy czuł się dobrze u mnie w domu i dostał do jedzenia to, co lubi. Jeśli więc ktoś mnie odwiedza, nie zmuszam go do jedzenia potraw wegańskich, jeśli ich nie lubi, tylko idę do sklepu i kupuję produkty mięsne, np. wędliny, lub zamawiam posiłek w dobrej restauracji Wędliny wkładam do lodówki, ale mięsa staram się mimo wszystko nie kupować – na obiad zazwyczaj zabieram moich gości do dobrej restauracji, czyli do takiej, gdzie nie stosuje się glutaminianu sodu i mikrofalówek, a jedzenie nie jest mrożone i przechowywane całymi tygodniami w lodówce. Cała ta dość trudna sytuacja sprowadza się do pewnej podstawowej kwestii – naszego podejścia do innych. Czy chcemy, żeby ktoś czuł się u nas dobrze, czy to my przede wszystkim mamy czuć się dobrze i w związku z tym chcemy, żeby ten ktoś dostosował się do nas? Gdybyśmy się temu przyjrzeli głębiej, okazałoby się, że jest to piękna sytuacja do pracy z naszym ego
Dzisiejsza wege pieczeń mam nadzieję, że pogodzi zwaśnione rody, ponieważ jest tak smaczna i odżywcza, że po jej zjedzeniu nawet przeciętny zjadacz mięsa poczuje się wyjątkowo i nie powinien mieć nam za złe, że karmimy go „zieleniną”, zwłaszcza że w lodówce czekają na niego ulubione wędliny Pieczeń jaglana wielowarzywna jest niezwykle aromatyczna i sycąca, pasuje do ryżu, ziemniaków, zielonej sałatki, można ją podać na obiad lub lunch, można ją też pokroić w grubsze plastry i położyć na chleb/bułkę zamiast wędliny. Przechowywana w lodówce wytrzyma 3 – 4 dni.
Zapraszam na przepis!
Pieczeń jaglana wielowarzywna
Potrzebujemy:
400 g obranej marchewki
200 g obranej pietruszki
100 g obranego selera
200 g suchej kaszy jaglanej
1 łyżeczka nasion kolendry
1 łyżeczka nasion kminu rzymskiego
1 łyżeczka nasion zielonego pieprzu (lub 1/2 ł, jeśli nie lubimy ostrych potraw)
2 liście laurowe
3 czubate łyżki nasion chia
1 łyżka majeranku
1 łyżka różowej soli himalajskiej
1 żółta cebula
2 duże ząbki czosnku
2 czubate łyżki posiekanego szczypiorku dymki
1 łyżka oleju kokosowego
125 ml oleju, najlepiej tłoczonego na zimno oleju z orzechów włoskich
500 ml mleka sojowego lub innego roślinnego
1 łyżka sosu sojowego tamari
250 ml naturalnego, pasteryzowanego soku z jabłek (nie z koncentratu)
olej kokosowy i kaszomąka jaglana do keksówek
1. Najpierw ścieramy marchew – w malakserze za pomocą tarczy o średnich oczkach lub za pomocą tarki o średnich oczkach (chodzi tu o grubość pośrednią pomiędzy tarką, na której ucieramy ziemniaki na placki ziemniaczane, a tarką o grubych oczkach, na której np. ucieramy ziemniaki na placki rosti). Utartą marchew przekładamy do miski. Następnie na tej samej tarce ścieramy seler oraz pietruszkę i dodajemy do marchewki. Miskę przykrywamy, żeby warzywa nie obeschły.
2. Kaszę jaglaną mielimy w młynku do kawy na mąkę. Nie musi być dokładnie zmielona, mogą w niej pozostać drobne (jak piasek) grudki. Przekładamy do osobnej miski, tym razem dużej.
3. Następnie w młynku mielimy kolendrę, kmin rzymski, zielony pieprz oraz liście laurowe i dodajemy do kaszy jaglanej razem z chia, majerankiem i solą. Dokładnie mieszamy.
4. Cebulę drobno siekamy, czosnek przepuszczamy przez praskę. Rozgrzewamy na niedużej patelni olej kokosowy, wrzucamy cebulę, mieszając podsmażamy przez 1 minutę, dodajemy szczypiorek i czosnek, podsmażamy przez moment i odstawiamy na bok.
5. Osobno łączymy ze sobą olej (125 ml), mleko sojowe, podsmażoną cebulę ze szczypiorkiem i czosnkiem, tamari oraz sok pomarańczowy, a następnie wlewamy płynne składniki do miski z kaszą jaglaną i przyprawami. Dokładnie mieszając, najlepiej za pomocą ubijaczki, łączymy ze sobą wszystkie składniki. W tak przygotowaną płynną masę wrzucamy utarte warzywa i mieszamy w taki sposób, żeby zostały dobrze pokryte ciastem.
6. W międzyczasie nagrzewamy piekarnik do 200°C, a dwie keksówki lub jedną większą blaszkę smarujemy olejem kokosowym i wysypujemy kaszomąką jaglaną. Następnie nakładamy do keksówek warzywa połączone z ciastem. Staramy się to robić w ten sposób, żeby nakładać warzywa razem z płynnym ciastem, chodzi o to, żeby na koniec w misce nie pozostało samo ciasto (dotyczy to sytuacji, kiedy przygotowujemy w dwóch blaszkach, jeśli użyjemy tylko jednej, całość po prostu do niej przekładamy). Na koniec lekko dociskamy warzywa, tak żeby były dobrze pokryte płynnym ciastem.
7. Pieczemy przez 60 minut w temperaturze 200ºC z włączoną funkcją termoobiegu . Po upieczeniu zostawiamy w blaszce przez 15 minut, żeby pieczeń dobrze zastygła. Kroimy i podajemy te prawdziwe pyszności gościom lub zgłodniałym domownikom. Pieczeń jest najlepsza od razu po upieczeniu, ale smakuje też dobrze na drugi dzień. Można ją podsmażać na patelni.
Wasza,
Grainma 🙂
……………………………………………. Opracowanie przepisu – pomysł i wykonanie: Mariola Białołęcka Zdjęcia potraw: Jacek Białołęcki; aranżacja potrawy i zdjęć: Mariola Białołęcka Copyright © 2016 by Mariola Białołęcka/Jacek Białołęcki| All Rights Reserved